Kuchnia


Drodzy poszukiwacze kulinarnych perwersji!!!

Jeżeli na przykład taką "Międzynarodówkę" otwiera wers dziewięciozgłoskowy, zaś "Pan Tadeusz" jest napisany konsekwentnym trzynastozgłoskowcem, to wierszowany zapis przepisu na bigos naszego autorstwa wymagałby zastosowania metrum przynajmniej dwudziestosześciozgłoskowego!


Nie zamierzamy go jednak pisać, a już tym bardziej publikować. Nie tylko dlatego, że głupio byłoby otrzymać literacką nagrodę Nobla za utwór o takiej tematyce. Wszak oznaczałoby to również iście Kopernikański przewrót w dotychczasowej nauce o poezji, czego  - jako tradycjonaliści z krwi i kości - wolelibyśmy uniknąć.


W naszym gospodarstwie proponujemy Państwu dania tradycyjnej polskiej kuchni dostosowane do Waszych indywidualnych oczekiwań i możliwości: od jajecznicy na maśle z pomidorami, wędliną i szczypiorkiem, wiejskiego twarogu, "swojskich" wędlin, poprzez rosół z lanymi kluseczkami, aromatyczną i smaczną ogórkową, zupę-krem z porów, poprzez kotlet schabowy, golonkę, klopsiki, risotto, na daniach rybnych i jarskich kończąc (bardzo niechętnie).


Standardowe całodzienne wyżywienie (śniadanie, obiad i kolacja) kosztuje u nas 50 PLN od osoby. Posiłki są smaczne, porcje obfite. Wszystkie serwowane przez nas dania zostały już wielokrotnie przetestowane na domownikach, zwierzętach i poprzednich gościach. Z satysfakcją informujemy, że - jak dotąd - obyło się bez ofiar. O ile oczywiście pominiemy dość częste incydenty uzależnienia się od naszej kuchni.



Zawsze uzgadniamy z naszymi Gośćmi godziny wydawania poszczególnych posiłków.



Możliwe jest również zamówienie na konkretny dzień jedynie obiadu. Jego koszt wynosi wtedy 25 PLN.



Dopuszczamy również możliwość wynajęcia pokojów bez wyżywienia. W pozostającej do Państwa dyspozycji jadalni znajduje się lodówka oraz jednopalnikowa kuchenka.



Jedną z kulinarnych specjalności naszego domu jest smalec z jabłkami. Oto przepis na to arcydzieło:



Z pamiętnika Artysty, czyli –  „ wszystko jest poezja” (chyba),
albo przepis na smalec
                                                        Krzysiowi – mojemu Przyjacielowi

Rzadko mnie coś tak rozwesela,
Jak życie mego Przyjaciela.
I choć skleroza mnie już wali,
Pamiętam, jak raz zrobił smalec...

Zmiażdżyć go miał ojcostwa walec.
W trzydziestej życia swego wiośnie
Widział, jak żonie brzuszek rośnie...

Metafizycznym zdjęty lękiem
Poprzysiągł odtąd żyć już pięknie –
Nie jak Epikur, lecz jak Stoik
(Ten, co od wiadra woli – słoik,
W miejsce golonki zje banana,
Wybierze syrop miast szampana...):

„Dosyć już szaleństw i ekscesów,
Wszak moje życie jest u kresu!”

I świadomością tą przybity
Odkrywał w sobie apetyty
Dość dziwne, zgoła - kulinarne
(Nie wiedząc, że i to jest marność...):

Jak szczur na jakimś Titanicu,
Jak alkoholik na odwyku,
Lub – jak semiotyk na pustyni,
Zapragnął Krzysiu tłuszczu świni:

„Bo tylko w Świni – Ocalenie,
Gdy nie masz gasić czym pragnienia!”

Posłał więc do mnie list obłudny:
 „O, przepis daj mi, Twórco cudny!”

(A przedtem ględził w swoim liście -
Taki już mam z tym Krzysiem czyściec...)

Ja - potrząsnąłem łbem genialnym
Nad dmącym z listu wiatrem halnym,
Nad Losem Druga – Semiotyka.
(Zaprawdę, hadko było czytać...)

I, jak prawdziwy chrześcijanin,
Na, niekoszerne przecież, danie,
Poniższy przepis mu posłałem,
Żeby się smalec mógł stać ciałem:
 (Chociaż,  najchętniej, zamiast tego
Posłałbym jemu coś mocnego...)

„Więc najpierw musisz mieć słoninkę,
Taką, dwuletnią gdzieś, dziewczynkę.
(Nie wierzysz, spytaj pedofila –
Taka słoninka „żizn” umila!)

Słoninkę schlastaj w kostkę drobną,
Rzuć na patelnię i osobno
Skroj boczek. Może być parzony –
Walnij w słoninkę zrumienioną.

Następnie musi być cebula,
Lecz Ty się nad nią nie rozczulaj
I obierz kwaśne dwa jabłuszka.
(Jabłuszka w smalcu to jak muszka-
Tołowa gałka do spaghetti,
Albo – jak kwiaty dla kobiety.)

Nim wrzucisz jabłek płatki drobne
W skwierczący na patelni odmęt,
Sypnij łyżeczkę Pana „Knorra”.
„Delikat”. Do mięs. Bo już pora.

Na koniec dodaj majeranku
I mieszaj wszystko bez ustanku.

A gdy jabłuszka będą miękkie,
To krzyknij: „ Dzięki, wielkie dzięki,
O, Twórco, za Twe arcydzieło!
Za mego życia arcyprzełom!
Bo odtąd – zamiast w spirytusie,
W Twym smalcu nurzać będę duszę!”

Lecz nim Geniusza zaczniesz chwalić,
Odstaw patelnię. Bo się spali.

Ps.
A jeśli lubisz jadło ostre,
Nie żałuj pieprzu. I – daj czosnek.”

...........................................................

Dziś, gdy historię tę wspominam,
Znów się do siebie śmiać zaczynam,
Bo Krzyś, gdzieś w tydzień po mym liście,
Opuścił abstynencki czyściec
I, wzorem Nikodema Dyzmy,
 Wierzy już w inne aforyzmy.

Choć większość z nich jest – poroniona,
To jeden szczerze mnie przekonał:
„Odnajdziesz swoją Szczęścia cząstkę,
Traktując smalec jak zakąskę!”